Zdobywcy Złotej Piłki – Alfredo Di Stefano
Pierwszy wybór laureata plebiscytu France Football był, jak pisałem tutaj, nieco kontrowersyjny. Złota Piłka dla Di Stefano nie zostawiała pola do jakiejkolwiek dyskusji – a wielkich graczy wtedy nie brakowało. W 1956 przegrał głosowanie o 3 punkty. Rok później zdobył ich o 6 więcej, niż zawodnicy z miejsc 2-5 łącznie.
Di Stefano: Geniusz – obieżyświat
Di Stefano był geniuszem piłki nożnej. Wiem, nie było mnie wtedy na świecie, ale nie mam wątpliwości, że to on powinien był zdobyć pierwsze wyróżnienie France Football. Nie mam też wątpliwości, że zdobył by je raz jeszcze w roku 1958. Na przeszkodzie stanął wtedy ówczesny regulamin Balona z Oru, który wykluczał udział poprzedniego zwycięzcy. Wobec kolejnego wyraźnego zwycięstwa (80 głosów, przy 42 dla drugiego Raymunda Kopy) w czwartej edycji ZP nasuwa się wniosek – mógbłym dziś pisać o piłkarzu, którego wyczynu nie wyrównał nikt, aż do Messiego w roku 2012 i Cristiano 4 lata później. Ta sama francuska gazeta, która odmówiła mu dwóch dodatkowych triumfów w swoim plebiscycie, umieściła go później na 4 miejscu listy najlepszych piłkarzy dwudziestego wieku.
Di Stefano był też piłkarskim obieżyświatem. W trakcie 22-letniej kariery zagrał, co prawda, „tylko” w 5 klubach, ale za to, według oficjalnych zapisów, w aż trzech reprezentacjach narodowych. Historia jego migracji, dziś niewyobrażalna, zasługuje z pewnością na osobny nagłówek.
Międzynarodowa gwiazda – początek drogi do Złotej Piłki
Urodzony w roku 1926 w Buenos Aires napastnik swoją przygodę z piłką reprezentacyjną zaczął oczywiście w barwach Albicelestes. W wieku 21 lat zadebiutował podczas wygranego 7:0 starcia z Boliwią, w którym zdobył bramkę na 6:0. W sumie, w reprezentacji Argentyny zanotował jedynie 6 występów – wszystkie w ramach Copa America 1947, na przestrzeni zaledwie 25 dni. W 5 wygranych i 1 zremisowanym meczu zdobył 6 goli, walnie przyczyniając się do triumfu w całych rozgrywkach drużyny prowadzonej przez Guillermo Stabile – kolejnej wielkiej postaci, oficjalnie uznawanej za strzelca pierwszego hat-tricka w historii piłkarskich mistrzostw świata, a także króla strzelców tychże. Nieprzypadkowo wspominam w tym miejscu o Mundialu. Di Stefano bowiem nigdy na żadnym nie wystąpił. W 1962 roku, w wieku 36 lat, pojechał co prawda do Chile z reprezentacją Hiszpanii, jednak nie zagrał ani minuty. Co więcej, jego jedynym międzynarodowym trofeum, zdobytym w narodowych barwach, pozostaje Copa 1947.

fot. Wikimedia Commons
Przyczyną tego szokującego stanu rzeczy były głównie kwestie polityczno-ekonomiczne, które poskutkowały jego przeprowadzką do Kolumbii. Trzeba zrozumieć, że mówimy o całkiem innych czasach i zwyczajach w świecie futbolu. 4 występy La Saeta Rubia (Jasnowłosa Strzała), jak nazywały go media, dla reprezentacji Kolumbii, to w rzeczywistości mecze, rozegrane w drużynie gwiazd ligi Dimayor. Była ona konkurencyjnym dla sankcjonowanej przez lokalny związek piłki nożnej tworem, który z czasem popadł w konflikty z CONMEBOL i FIFA. Organizacja ta, w zasadzie dzięki wydaleniu ze struktur FIFA, mogła ściągać najlepszych zawodników Ameryki Południowej (i nie tylko), unikając opłat transferowych. Dzięki temu była w stanie płacić znacznie więcej samym zawodnikom, którzy w rodzimych ligach przeprowadzali strajki z powodu słabego zaplecza socjalnego dla zawodowych piłkarzy. Olbrzymi napływ boiskowej siły roboczej, głównie Argentyńczyków i Urugwajczyków sprawił, że Dimayor zaczęła być przez wielu uważana za najlepszą ligę świata, zaś Millonarios, klub Di Stefano, za jeden z najlepszych w dziejach piłki. Krążyły nawet plotki o rzekomym mundialu-widmo, rozegranym w Kolumbii, którego poziom miał być wyższy niż oficjalnych rozgrywek o puchar Julesa Rimeta w 1950 roku w Brazylii.
Same mecze Don Alfredo w wydumanej reprezentacji Kolumbii nie są uznawane przez FIFA. Stały się niestety jedną z przyczyn braku sukcesów wielkiego Di Stefano na arenie reprezentacyjnej. Argentyna, powszechnie uważana wtedy za najmocniejszą na świecie, nie wzięła udziału w Copa America w latach 1949 i 1953, rezygnując z walki o czwartą i potencjalnie piątą wygraną z rzędu. Mimo otrzymania od Brazylijczyków zaproszenia do udziału w Mundialu roku 1950, i to bez konieczności rozgrywania eliminacji, również odmówiła. Powodem były przede wszystkim wspomniane strajki, „antyfutbolowa” polityka rządu Juana Perona i niechęć wobec brazylijskiej federacji. Piłkarska potęga z uchodzącym za jednego z najlepszych piłkarzy globu, Adolfo Pedernerą (który to, notabene, miał osobiście przyczynić się do kolumbijskiego exodusu Di Stefano), zrezygnowała z okazji do zapisania się w historii.
4 lata później o braku udziału Argentyny w światowym czempionacie zadecydował kolejny konflikt, tym razem z FIFA. Kością niezgody był m.in. zakaz występów bohatera tego artykułu w błękitno-białej koszulce, wydany przez FIFA. Zakaz, spowodowany jego grą w wygnanej ze światowych struktur lidze Dimayor.
Złota Piłka Alfredo Di Stefano przez wiele lat wykuwała się w bólach…
Hiszpania – ostatni dzwonek
Ostatnią nadzieją na międzynarodowe triumfy La Saeta Rubia miała być reprezentacja Hiszpanii. Zadebiutował w niej w styczniu 1957 roku, już po zniesieniu sankcji przez FIFA i uzyskaniu hiszpańskiego obywatelstwa po 3 sezonach spędzonych w Realu Madryt. Był to debiut iście wymarzony – Hiszpanie ograli 5:1 Holandię, a Di Stefano ustrzelił hat-tricka. Niestety, gorzej wiodło mu się w meczach o stawkę. Remis ze Szwajcarią i porażka ze Szkocją pozbawiły La Furia Roja marzeń o występie na Mundialu w Szwecji.
Kolejną okazją Don Alfredo i kadry naszpikowanej piłkarzami podbijającego Europę Realu były pierwsze w historii Mistrzostwa Europy (wtedy nazywane Pucharem Narodów Europy). Po wyeliminowaniu w I rundzie kwalifikacyjnej Polski – Di Stefano w dwumeczu zdobywa 3 z 7 strzelonych przez Hiszpanię bramek – przyszedł czas na absolutne starcie gigantów. Starcie Hiszpanii z ZSRR. Di Stefano z Jaszynem. Ale również starcie… do którego nie doszło.
Raz jeszcze na drodze pierwszego zdobywcy dwóch Złotych Piłek stanęła polityka.
W 1960 roku Sowieci zestrzelili nad swoim terytorium amerykański samolot szpiegowski. Widmo eskalacji konfliktu odbiło się również na świecie futbolu. Rządzący Hiszpanią generał Franco, zaciekły wróg komunizmu, wpłynął na decyzję rządu o zakazie wylotu reprezentacji narodowej do Związku Radzieckiego. Zakazał również wjazdu kadry ZSRR do jego kraju. Sowieci, dzięki swoim wpływom spokojni o poparcie UEFA, zostali obdarowani dwoma walkowerami. A później zostali pierwszymi piłkarskimi mistrzami Europy. Reprezentacja, która w swoich szeregach miała nie tylko obecnego, ale też kolejnego zdobywcę ZP, w osobie Luisa Suareza, mogła co najwyżej nasłuchiwać wieści z piłkarskiego frontu w radiu.
Nieco ponad rok później, La Furia Roja wreszcie zagwarantowała sobie awans na dużą imprezę, pokonując w eliminacjach Mundialu ’62 Walię oraz Maroko. W obu dwumeczach Don Alfredo zanotował po jednym, bardzo ważnym trafieniu. Niestety, na turnieju w Chile ani razu nie wybiegł na murawę z powodu kontuzji, a Hiszpania odpadła już po fazie grupowej, pokonując jedynie Meksyk, a ulegając późniejszej parze finalistów – Brazylii oraz Czechosłowacji.
Ostatnim reprezentacyjnym meczem w karierze Di Stefano pozostało wygrane spotkanie z Francją w grudniu 1961 roku. Jego bilans w kadrach Argentyny i Hiszpanii to 37 spotkań i 29 bramek.

fot. sportal.de
Drugi biegun – sukcesy klubowe
Ten tekst i tak jest już dość długi i bardziej szczegółowy, niż początkowo zakładałem. Podsumuję więc jedynie okres klubowej kariery Alfredo Di Stefano do roku 1953, by skupić się na tym, który uczynił go absolutną gwiazdą – czasach gry w Realu Madryt.
Po dwóch latach, spędzonych w młodzieżowej drużynie River Plate, w 1945 roku zadebiutował w dorosłej drużynie znad La Platy. Pomimo marginalnego wkładu – zaledwie jednego meczu – został mistrzem Argentyny. Znacznie większy impakt na grę drużyny miał w drugim mistrzowskim sezonie- 46/47, już po opuszczeniu jej przez wielkiego Adolfo Pedernerę. Alfredo, oprócz drugiego mistrzostwa kraju, zdobył również koronę króla strzelców rozgrywek. W międzyczasie spędził 1 sezon na wypożyczeniu w klubie CA Huracan, gdzie trenerem był wspomniany już Guillermo Stabile, późniejszy opiekun Di Stefano również w reprezentacji Albicelestes.

fot. cariverplate.com
Już w kolejnym sezonie wybuchły, również wspomniane powyżej, protesty. Piłkarze domagali się lepszych świadczeń społecznych, ubezpieczeń i pensji minimalnych. Ich brak poskutkował masową ucieczką graczy do bogatej powojennej Kolumbiii i ligi, która oferowała im świetne zarobki. Mówi się o napływie nawet około 250 piłkarzy, z których, mniej więcej, połowę stanowili Argentyńczycy. Poważnie przetrzebione zostały też szeregi czołowych klubów z Urugwaju i Peru, w mniejszym stopniu drużyny brazylijskie i paragwajskie.
W Kolumbijskim klubie Millonarios (ciekawostka – podobny przydomek „Los Millonarios” – Milionerzy – nosił również klub River Plate), w którym ponownie spotkał się na boisku z Adolfo Pedernerą, Di Stefano spędził 4 lata. W tym czasie trzykrotnie sięgał po mistrzostwo ligi. Regularnie zdobywał gole (prawdopodobnie 100 w 111 meczach) i grywał w drużynie gwiazd ligi.
No to tyle z krótkiego podsumowania.
Ostateczne świadectwo wielkości – Di Stefano w Realu Madryt
Millonarios byli tak mocni, że podczas tournee po Europie, w trakcie turnieju z okazji 50-lecia Realu Madryt, ograli jego gospodarzy. Los Blancos ulegli Milionerom z Bogoty jeszcze dwukrotnie, a we wszystkich 3 meczach gole zdobywał genialny La Saeta Rubia. Zrobił on w Hiszpanii tak ogromne wrażenie, że rok później został kupiony przed dwa kluby jednocześnie! Mowa o Realu i Barcelonie. Tą sytuację, jak i całą sylwetkę Di Stefano, świetnie opisuje Konrad Szymański w swoim podcaście „Historie z boiska”. Polecam.
Domniemuje się, że doszło wtedy do kolejnego (właściwie pierwszego) przecięcia historii Don Alfredo z generałem Francisco Franco, który miał wpłynąć na ostateczny przebieg transferowej farsy.
Real nie był wtedy potęgą, jaką jest dziś. Mistrzowstwo kraju zdobył wcześniej zaledwie 2 razy, wobec 6 tytułów Barcelony. 4 triumfy w Primera Division święcił przed rokiem 1953 lokalny rywal Realu – Atletico. Więcej tytułów mistrzowskich niż Los Blancos miały również Atletic Bilbao i Valencia. Barcelona i Athletic górowały nad nimi również w Copa del Rey.
Di Stefano grał dla Realu od 1953 do 1964 roku. 11 sezonów, w trakcie których Królewscy ośmiokrotnie triumfowali w lidze. Dołożyli też 1 zwycięstwo w Pucharze Króla. Alfredo Di Stefano w samej tylko lidze strzelił dla Realu 218 bramek w 286 spotkaniach. Do tego 40 bramek w 50 meczach Copa del Rey. Niepowstrzymana machina z Madrytu deklasowała w tym czasie lokalnych rywali. Skład z Di Stefano, Zarragą i Paco Gento, do których później dołączyli jeszcze Puskas, Kopa i Santamaria, swój największy stempel na kartach historii postawił jednak nie dzięki grze w krajowych rozgrywkach.
Najlepsi w Europie
Do sezonu 1955/56 nie sposób było stwierdzić, który europejski klub jest najmocniejszy. W pierwszej połowie lat 50-tych sporo mówiło się o Wolverhampton Wanderers, które regularnie ogrywało zagranicznych rywali w różnego rodzaju turniejach. W roku 1955, z inicjatywy Gabriela Hanota, reportera L’Equipe – niejako konkurencji odpowiedzialnego za Złotą Piłkę France Football – powstał nowy format rozgrywek.
Puchar Europy Mistrzów Krajowych, a konkretnie jego pięć pierwszych edycji dało odpowiedź na pytanie o najlepszy klub Starego Kontynentu. Odpowiedź bardzo klarowną. Los Blancos wygrali bowiem wszystkie 5 turniejów, w finałowych meczach pokonując Stade de Reims, Fiorentinę, Milan, jeszcze raz Reims i Eintracht. W każdym z finałów Di Stefano strzelał co najmniej jedną bramkę. W ostatnim, przeciwko ekipie z Frankfurtu popisał się hat-trickiem. Don Alfredo wystąpił jeszcze w dwóch finałach Pucharu Europy, przegranych przez Real z Benficą i Interem Mediolan. W 58 spotkaniach najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek zdobył łącznie 49 goli i zanotował 9 asyst. Do 2005 roku pozostawał najlepszym strzelcem w ich historii (dziś zajmuje 10 miejsce, do spółki z Erlingiem Haalandem).
Oprócz 2 koron króla strzelców Pucharu Europy, Don Alfredo ma na swoim koncie również 5 Trofeo Pichichi dla najlepszego strzelca najwyższej ligi hiszpańskiej. Jego niebywałych osiągnięć zwyczajnie nie da się zbagatelizować. To zawodnik, który musi się pojawić minimum w okolicach Top 10 każdego rankingu typu najlepsi piłkarze ever. Bez względu na to, kto go wymyśla i według jakich kryteriów.

fot. footballdive.com
Życie po Madrycie
Pamiętasz, jak wspominałem o ciekawej historii podwójnego transferu Don Alfredo? W świetle jej zakończenia i gigantycznego udziału w złotych czasach Realu, jak bardzo ironiczny jest fakt, że swoją karierę klubową zakończył w Espanyolu Barcelona? Genialny finał. W momencie przenosin do klubu z Katalonii Di Stefano miał już na karku 38 lat, a choć wciąż potrafił czarować na boisku, era jego wielkich sukcesów dobiegła końca wraz z opuszczeniem szeregów Królewskich. Do Realu wrócił jeszcze w latach 80-tych, jako trener. Ale to już temat na inną opowieść, bo chciałbym zachować cień szans na to, że komuś uda się ten artykuł doczytać do końca.
Złoty Piłkarz – Alfredo Di Stefano na boisku
Twarde dane i statystyki opisuje się dużo łatwiej, niż wyczyny piłkarze genialnego na murawie. La Saeta Rubia – superstrzelec, wybitny drybler, specjalista od podań, wizjoner o szybkości strzały i obdarzony totalnym przeglądem pola, do tego pracowity bez piłki. Tyle. Podobnie, jak w pierwszej odsłonie tej serii o zdobywcach Złotej Piłki (tekst o Stanleyu Matthewsie linkuję raz jeszcze tutaj), pozwolę sobie wrzucić tu po prostu filmik z youtube, który uznam za najbardziej godny spośród tych, które zaraz obejrzę. Może zrobię z tego tradycję, bo trochę tych dżentelmenów do opisania mi jeszcze zostało. Większość nieco od Di Stefano słabsza i mniej widowiskowa. Niemniej, wideo w temacie umiejętności piłkarskich oddaje więcej, aniżeli słowa.
Podsumowanie wyników w plebiscycie Złotej Piłki
Złota Piłka Alfredo Di Stefano – tego miał dotyczyć ten tekst – zakończę go więc małym podsumowaniem tego, jak Don Alfredo wypadał w głosowaniach na najlepszego piłkarza świata wg France Football.
Zaczęło się, jak już mówiłem, od minimalnej porażki w pierwszej edycji i miażdżącego zwycięstwa w drugiej. W trzeciej, z uwagi na obowiązujący wtedy regulamin, nie był brany pod uwagę. Ponownie zwyciężył w czwartej – ponownie bardzo przekonująco. W czołowej piątce pojawił się również w 1960 roku, zajmując miejsce czwarte.
Słów już wystarczy, czas na trochę obrazu. Albo jeszcze parę słów o źródłach, którymi posiłkowałem się podczas pisania:
Wikipedia.pl
Podcast „Historie z boiska”, odc. „Legendarni: Alfredo Di Stefano”
Transfermarkt.com
“Historia Mundiali. Tom 1” autorstwa Leszka Jarosza
„Euro 1960-2021. Historia piłkarskich mistrzostw Europy” autorstwa Norberta Tkacza i Tomasza Gawędzkiego
fot. gł. historia.fandom.com
Teraz już filmik, elooo
Dwrs
Share this content:
1 comment