Co ma piernik do wiatraka – zależność między Pucharem, a Mistrzostwami Świata w skokach
Pierwsze mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, a więc i w skokach narciarskich odbyły się przed stu laty w Johannisbadzie, w ówczesnej Czechosłowacji. Historia Pucharu Świata sięga sezonu 1979/80, liczy sobie zatem niespełna 46 lat. W tym okresie miało miejsce 21 imprez mistrzowskich. Czy między pozycją, zajmowaną w klasyfikacji pucharowej, a osiągnięciami na MŚ da się zauważyć jakieś zależności?
Co przeszłość wróży liderowi przed Mistrzostwami Świata?
Daniel Tschofenig i Jan Hoerl między sobą rozstrzygną rywalizację o Kryształową Kulę. Teraz jednak przed nimi zawody o całkiem innym formacie. Przed Mistrzostwami Świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim sprawdzamy korelację pomiędzy wynikami poprzednich czempionatów, a klasyfikacją Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Posucha liderów Pucharu Świata
W pierwszej kolejności bierzemy na warsztat ostatnie 5 imprez mistrzowskich. Okazuje się, że zawodnicy, którzy dzielili się na nich medalami, niekoniecznie wiedli prym również w „generalce” Pucharu Świata. Na 30 cennych krążków, które zostały rozdane w tym okresie, tylko 8 powędrowało do skoczków z pucharowego top 3, z czego jedynie trzy złote. Dwa złota i dwa brązy Stefana Krafta stanowią połowę tego przeciętnego dorobku.

fot: poinformowani.pl
Żadnego (!!!) medalu w czasie ostatnich 10 lat nie zdobył aktualny na dzień zawodów mistrzowskich lider Pucharu Świata. Na czterech kolejnych imprezach od 2015 do 2021 odpowiednio P. Prevc, Stoch, R. Kobayashi i Granerud zajmowali 4 miejsca w jednym z konkursów.
Swego rodzaju ewenementem jest tu Karl Geiger – 2 srebrne i 2 brązowe medale na 3 różnych imprezach zdobył zawsze będąc wówczas klasyfikowanym na 10 lokacie w wyścigu po Kryształową Kulę.
Historia nieco starsza
Nawiązując do powyższego, możnaby stawiać domy na to, że Daniel Tschofenig wróci z Trondheim bez złota na szyi. Jeśli cofniemy się jeszcze o 2 lata, do roku 2013, trend ten ulegnie nieznacznej tylko poprawie. W Predazzo triumfowali bowiem wicelider generalki – Anders Bardal, a także zajmujący 5 miejsce Kamil Stoch. Liderujący Gregor Schlierenzauer musiał się zadowolić srebrem na skoczni normalnej, drugi konkurs koncząc dopiero na miejscu ósmym.
Daniel zmartwiony. Kolejny krok w przeszłość może mu zrobić trochę cieplej na serduszku. Podczas mistrzowskiej batalii w Oslo jego rodak Thomas Morgenstern sięgnął po złoty i srebrny medal, będąc liderem Pucharu Świata.
2 lata wcześniej wspomniany już Schlieri, jako posiadacz żółtej koszulki zajął ponownie 2, a także 4 miejsce na MŚ w Libercu. Drugim (a właściwie pierwszym), obok popularnego Morgiego liderem-zwycięzcą w tych czasach jest mistrz z 2005 roku – Janne Ahonen, który świetną wtedy dyspozycję potwierdził jeszcze brązem na K-95. Najsłabszy występ w Mistrzostwach spośród liderów PŚ w dwudziestym pierwszym wieku zaliczył w 2003 roku Sven Hannawald. Wielki rywal naszego Orła z Wisły, który w Predazzo wtedy dzielił i rządził, zajął 7 oraz dopiero 24 miejsce.

Uzależniając medalowe szanse od kart historii, największą nadzieją nie tylko Tschofeniga, ale całe genialne austriackie trio powinny napawać pierwsze w obecnym milenium zawody rangi mistrzowskiej. Wtedy to złota i srebra rozdzielili między sobą lider Pucharu Świata Adam Małysz, oraz jego wicelider Martin Schmitt. Brąz na dużym obiekcie zgarnął z kolei trzeci w generalce Ahonen.

fot: sport.tvp.pl
XX wiek – co przyniósł pucharowym liderom?
Jak widać, im bliżej początku stulecia, tym weselszy obraz dla lotników w żółtych plastronach. Nadal daje nam to jednak tylko 3 takich, co wydarli złoto. I na tym nie koniec kiepskich wieści dla fenomenalnego w tym sezonie Austriaka z Villach. Otóż, aby znaleźć w historii następnego lidera-mistrza, musimy się cofnąć aż do roku 1982 i pierwszych MŚ, które odbyły się w dobie Pucharu Świata w skokach narciarskich. W Oslo złotem cieszył się kolejny wielki rodak Tschofeniga – Armin Kogler. Była to również jedyna impreza mistrzowska, której wyniki wliczały się do klasyfikacji generalnej PŚ.
W latach 1982-2005 po tytuł mistrza sięgali choćby 17 w generalce Matti Nykanen, 18 Heinz Kuttin, 28 Rok Benkovic, czy 34 Masahiko Harada. Ten ostatni ma w dorobku jeszcze jedno złoto mistrzostw świata, które zdobył, gdy w klasyfikacji pucharowej zajmował 15 miejsce. Nic nie przebije jednak sytuacji z 1995 roku, kiedy złoto zgarnął nieznany wówczas niemal nikomu Tommy Ingebrigtsen, wcześniej nie zdobywając choćby punktu w Pucharze Świata.
Ingebrigtsen miejsce w kadrze na Thunder Bay wywalczył, zdobywając złoto Mistrzostw Świata Juniorów niespełna 2 tygodnie wcześniej. Ta edycja mistrzostw była jedyną, która odbyła się już po zakończeniu rywalizacji w Pucharze Świata. Pucharu, który całkowicie zdominował Andreas Goldberger, do Kanady lecący jako absolutny faworyt.
17-letni Tommy prezentował się bardzo nierówno, czego najlepszym dowodem były jego skoki w konkursie drużynowym. W pierwszej serii oddał najdłuższy skok konkursu, dolatując do 131 metra. W drugiej osiągnął całe 76 metrów… Tymczasem Goldi był indywidualnie najlepszy, drugiego Ahonena bijąc o 25 punktów.
Gdy po utracie prowadzenia wywalczonego w pierwszej serii na skoczni normalnej i spadku na 6 miejsce Austriak, tym razem na skoczni dużej, dźwignął presję i pewnie prowadził przed skokiem Ingebrigtsena, wydawało się, że młodzian jest skazany na porażkę. Ten w finałowym skoku pofrunął jednak rekordowe 137 metrów i sensacyjnie został mistrzem świata.


Nigdy w historii mistrzem świata w skokach nie został 6 zawodnik Pucharu Świata. Źle to wróży szukającemu ponownie formy z początku sezonu Gregorowi Deschwandenowi. Nie możemy jednak traktować powyższego zestawienia w pełni poważnie – według niego większe szanse niż Szwajcar mieliby Philipp Raimund czy Dawid Kubacki (trzymamy kciuki!).
Czy historia kołem się zatoczy?
Na 21 edycji Mistrzostw Świata, które odbywały się w erze Pucharu Świata, tylko czterokrotnie złoto zdobywał jego aktualny lider. Na aż 42 próby. Nie przekreśla to oczywiście szans Daniela Tschofeniga na triumf w Trondheim, ale powiedzieć, że historia nie stoi po jego stronie, to jak nie powiedzieć nic. Pocieszeniem może być dla niego fakt, że dwukrotnie przełamującymi kiepski trend byli jego krajanie. Dwukrotnie na norweskiej ziemi.
Dwrs
fot. w miniaturze: skijumping.pl
oficjalne logo MŚ w narciarstwie klasycznym w Trondheim
Share this content:
6 comments