Razem raźniej – historia konkursów Mistrzostw Świata na skoczni normalnej od nieco innej strony
Podczas konkursu mistrzostw świata na skoczni normalnej w Trondheim Robin Pedersen i Tate Frantz podtrzymali pewną tradycję. Tradycję, której nie stało się zadość ledwie parę razy podczas stuletniej historii skoków na MŚ w narciarstwie klasycznym. Mowa o zajmowaniu przez zawodników lokat ex aequo, o co znacznie łatwiej na skoczni normalnej, aniżeli dużej.
Warunki do lokat ex aequo
Przy punktacji w granicach 210-270 punktów i istotnym jednym miejscu po przecinku, ogromne znaczenie dla zajmowania miejsc ex aequo ma prawdopodobieństwo. To zaś, jak powyżej – większe jest na skoczni normalnej. Mniejsze różnice w odległościach i całkowita liczba 2 punktów za metr, mogąca równoważyć się z wystawianymi co pół punktu notami składają się na warunki idealne. Nie zawsze jednak tak to wyglądało, więc na start słów kilka o dziejach i takich tam. Wiesz, że lubię się podeprzeć historią, jeśli wcześniej czytałeś ten tekst o Mistrzostwach Świata w skokach.
Dzieje i takie tam kryteria – skocznia normalna na mistrzostwach świata
Na początek ważna uwaga. Do 1958 roku podczas Mistrzostw Świata odbywał się tylko jeden konkurs skoków. Skocznie o punkcie konstrukcyjnym znajdującym się w granicach 50-60 metra uchodziły wtedy za duże, jednak z racji ich rozmiarów, w tym tekście wszystkie je uznaję za normalne. Pomimo faktu, że gospodynią MŚ w tamtych latach była m.in. Wielka Krokiew w Zakopanem, dziś już znacznie większa i oczywiście klasyfikowana jako duża.
Druga rzecz z gatunku istotnych – do 1993 roku wszyscy skoczkowie oddawali w ramach konkursu po dwa skoki. W 1995 w Thunder Bay drugi skok oddawało już 35 najlepszych skoczków serii pierwszej. Dopiero 2 lata później w Trondheim pojawiła się, znana nam dziś, finałowa trzydziestka. Co więcej, dopiero w 2001 roku po raz pierwszy odbyły się kwalifikacje, które wyłaniały 50 uczestników właściwego konkursu. Finalnie, postanowiłem przyjrzeć się tylko miejscom ex aequo zawodników, którzy oddawali skoki w seriach finałowych. Niezależnie od liczby tych zawodników (czyt. nie brałem pod uwagę dzielonych lokat po pierwszej serii dla lat 2001-2025).
W świetle tych kryteriów, a także zmieniających się metod punktacji, zawody należałoby podzielić na kilka okresów. Teraz coś na prawdę ważnego – oficjalna strona FIS to jakiś szajs. Serio. Zerowa jakość danych sprzed lat 80-tych. W samych 80-tych podają 2 różne miejsca zawodników z tą samą notą, a także miejsce ex aequo skoczków z inną ilością punktów. Różne źródła podają niestety nieco rozbieżne informacje na temat poszczególnych miejsc zawodników. Co ciekawe, ten problem dotyczy głównie lat 1982-1987, a nie jakichś czasów zamierzchłych. Ostatecznie za najbardziej wiarygodne uznałem dane z Wikipedii, często bazującej na lokalnych mediach, oraz te pochodzące od mojego niesamowitego odkrycia. Jest nim niejaki Pan Adam Kwieciński, którego stronę internetową linkuję poniżej. Jak twierdzi, posiada wyniki około 300 konkursów skoków w wersji papierowej, a na wspomnianej witrynie prosi o wsparcie w ich digitalizacji. Kiedyś go odnajdę i z nim porozmawiam, obiecuję to sobie. Tymczasem jedziemy dalej.
http://www.wyniki-skoki.hostingasp.pl/Konkurs.aspx?season=1930&id=8&rodzaj=M
Lata 1925-27
Począwszy od premierowych Mistrzostw Świata w Jańskich Łaźniach, 3 pierwsze turnieje odbyły się na skoczniach k40 – k50, a wystąpiło w nich kolejno 47, 29 i 38 zawodników. Z uwagi na system punktacji z dwiema (1926) oraz trzema (25 i 27) cyframi po przecinku, uzyskanie tej samej noty było niemal niemożliwe. Co więcej, podczas pierwszej imprezy mistrzowskiej o wynikach decydowały nie 2, a 3 skoki.

fot. wikiwand.com.pl
Pierwsze remisy
Już 2 lata później, podczas Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w Zakopanem, warunki uległy poprawie. Od razu przełożyło się to na ilość miejsc ex aequo – aż 3 pary skoczków uzyskały bowiem identyczne noty. Te były zbliżone do dzisiejszych standardów, czołówka zdobywała około 200-220 punktów z jednym miejscem po przecinku. Mamy tu także do czynienia z najwyższą lokatą ex aequo w dziejach mistrzostwa świata na normalnej skoczni. Czwartym miejscem podzielili się Niemiec Alois Kratzer i Norweg Hans Vinjarengen.
Prawdziwy festiwal koleżeńskości na skoczni odbył się rok później w Oslo. W konkursie wzięło udział prawdopodobnie 81 zawodników. Pośród tych wiarygodnie sklasyfikowanych znalazło się aż 8 par i 2 trójki z identyczną notą. Daje to w przybliżeniu 27% zawodników, którzy dzielili w tych zawodach miejscami. Chęć do dzielenia się nie może jednak dziwić, w końcu były to również mistrzostwa ze zdecydowanie największą dominacją jednego kraju. Wystartowało w nich bowiem 51 Norwegów, ówczesnych hegemonów skoków narciarskich. W czołowej 50-tce znaleźli się oprócz nich jedynie Polak Bronisław Czech, Szwajcar i dwóch Szwedów.
Więcej wyjątków – potwierdzenie reguły?
Przez kolejne 4 edycje MŚ poziom koleżeńskości skoczków regularnie spadał, by dotrzeć do punktu kulminacyjnego w roku 1937 w Chamonix. W czasie, gdy Birger Ruud pieczętował swoje miejsce na kartach historii, sięgając po swoje trzecie złoto, oraz jako pierwszy broniąc tytułu, żaden z 40 zawodników nie podzielił się końcową notą.
Sytuacja powtórzyła się 2 lata później w Zakopanem, gdzie na starcie stanęło jedynie 30 skoczków, co podobnie jak wcześniej w Chamonix, mogło być kluczowe dla braku miejsc ex aequo. W międzyczasie miały bowiem miejsce mistrzostwa w Lahti, gdzie 89 skoczków oddało po 2 skoki. Takie same noty uzyskały 4 pary spośród nich. Frekwencja na żadnej z imprez pomiędzy 1930 a 1935 rokiem nie spadła poniżej 60 zawodników.
W roku 1941 gospodarzem MŚ była włoska Cortina d’Ampezzo, ale z uwagi na zbyt małą ilość zawodników – prawdopowobnie 21 (i pewnie burzliwe czasy) – FIS nie uznaje wyników tych zawodów za oficjalne. Z obowiązku wspomnę, że dwóch reprezentantów Trzeciej Rzeszy zajęło współnie 10 lokatę.

fot. wikipedia.pl
Powrót do rzeczywistości po wojnie
Pierwsze powojenne mistrzostwa świata odbyły się w amerykańskim Lake Placid. Po 2 skoki oddało 40 zawodników. Niezmienna pozostała dominacja Norwegów – zajęli oni 7 z 10 pierwszych lokat. Na przeciwnym biegunie znaleźli się Kanadyjczycy, gdyż cała ich ósemka zajęła miejsca w ostatniej, czwartej dziesiątce. Ale co najistotniejsze w kontekście tego artykułu – żadnego miejsca ex aequo.
Jeżeli ktokolwiek zwrócił wtedy na to uwagę, z całą pewnością nie mógł się spodziewać, że na kolejną taką sytuację przyjdzie czekać aż do roku 2017 i zawodów w Lahti! Ale czy aby na pewno? Tutaj pojawia się spora wątpliwość co do MŚ w Oslo w 1982. Jak wspomniałem, nie wierzę w bzdurne dane ze strony FIS z tego okresu, a ta podaje brak miejsc ex-aequo. Wikipedia mówi o identycznej nocie Kariego Ylianttili i Chiharu Nishikaty. Mój nowy idol, Pan Adam Kwieciński utrzymuje, że zawodników dzieliło 0.9 pkt. W obliczu przewagi liczebnej źródeł propagujących wersję niekoleżeńską, cofam swoje słowa. Czekać było trzeba tylko do 1982. Co ciekawe, ten sam Ylianttila na dużej skoczni zajął z kolei 19 miejsce… wspólnie z Kanadyjczykiem, Ronem Richardsem. Chłopie, nie szło tak na normalnej?
Noty sędziowskie, a szanse na miejsca ex aequo
Jak wiemy, dziś każdy metr za, lub przed punktem K skoczni normalnej to 2 punkty. Sędziowie nagradzają zawodników notami za styl w formacie liczby całkowitej lub połówki. Dzięki możliwości równoważenia się różnic w odległości z różnicą not sędziowskich, środowisko do zdobywania takich samych not łącznych przez zawodników jest znacznie bardziej przyjazne. Mistrzostwa Świata na skoczni normalnej odbywają się aktualnie co 2 lata. Od sezonu 09/10 naturalnym wrogiem identycznych not za skoki zostały przeliczniki punktów za wiatr. W mniejszym stopniu również te za belkę.
Mistrzostwa w latach 1954 i 58 były pierwszymi, gdzie format not za odległość i styl sprzyjał większej liczbie miejsc ex aequo. Było to oczywiście wiele, wiele lat przed erą przeliczników.
W konkursach wzięło udział kolejno 69 i 61 zawodników, co przyczyniło się do sporej ilości „wspólnych” miejsc w klasyfikacji końcowej. Niezwykle wysoko utrzymywał się również współczynnik koleżeńskości – blisko 32% w Falun ’54 i niemal 38% w Lahti ’58! W 1958 po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której te same lokaty zajęły 3 trójki skoczków (miejsca 9, 31 i 36). Z uwagi na dalsze reformy w punktacji, stale rosnące obiekty do skoków i wprowadzenie punktów za wiatr, edycje czempionatu w Falun i Lahti do dziś pozostają tymi, na których prawdopodobieństwo zajęcia miejsc ex aequo na NH było najwyższe. Impreza w Lahti była również ostatnią, na której odbywał się tylko 1 konkurs mistrzowski.
Na kolejnych 5 imprezach nadal pojawiała się zawsze choćby jedna para skoczków z identyczną notą. W dużej mierze przyczyniła się do tego frekwencja – średnio 61,6. A przypominam, że wtedy w seriach finałowych wciąż brali udział wszyscy uczestnicy konkursu. W 1962 roku w Zakopanem nie przeszkodził nawet fakt, że o końcowych wynikach raz jeszcze, zupełnie jak podczas pierwszych mistrzostw w 1925, decydowały 3 próby.
Po feralnym Oslo ’82 MŚ przeniosły się do Seefeld, a potem do Oberstdorfu. Mimo kolejnych rozbieżności w danych historycznych, dzięki tytanicznej pracy Pana Adama udało mi się potwierdzić, że w obu przypadkach znalazło się po 1 parze zawodników na miejscach ex aequo. W Oberstdorfie w takiej parze znalazł się Piotr Fijas, stając się pierwszym Polakiem, któremu przytrafiło się to na mistrzostwach świata na skoczni normalnej. Pierwszym w ogóle był Stefan Przybyła, który w 1962 w Zakopanem zremisował na skoczni dużej z reprezentantem RFN, Heinzem Ihle. Oddając 3 punktowane skoki.
W kolejnych 3 edycjach MŚ w Lahti, Predazzo i Falun zawsze minimum 1 para zajmowała miejsca ex aequo. Wtedy przyszedł czas na kolejne, znaczące kamienie milowe.
Ograniczenie awansu
Losy mistrzostwa świata na skoczni normalnej przez wiele lat rozstrzygały 2 skoki wszystkich uczestników konkursu. W trakcie zawodów w Thunder Bay roku 1995, po raz pierwszy w historii zawodnicy mogli odpaść z rywalizacji już po pierwszej serii. Jak wspominałem na początku, od tego momentu „zaliczam” lokaty ex aequo tylko uczestnikom serii finałowej. W tej, podczas kanadyjskiego czempionatu udział wzięło jeszcze nie 30, a 35 skoczków. Szczęśliwie, powrócił „połówkowy” system punktowania, dzięki czemu 2 pary zawodników uzyskały takie same noty. Od tych mistrzostw wyraźnie wzrosło zagęszczenie miejsc ex aequo w pierwszej dziesiątce. W dwóch następnych edycjach do drugiej serii wchodziło już, jak według dzisiejszego standardu, 30 skoczków. No, może nie tak do końca, bo w 1999 w Ramsau na 30 miejscu po pierwszej serii było… 2 zawodników.
Od 2001 roku i mistrzostw, których gospodarzem ponownie zostało fińskie Lahti, przed konkursem zaczęły się odbywać kwalifikacje. Do samego konkursu wchodziło 50 (sporadycznie 51), a do drugiej serii 30 (sporadycznie 31) skoczków. W okresie pomiędzy wprowadzeniem ograniczeń awansu (1995), a punktów za wiatr i belkę (2011) najbardziej koleżeńskie były konkursy na NH w Ramsau ’99 i Oberstdorfie ’05. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku do drugiej serii wchodziło 31 zawodników, spośród których aż 35,5% zajmowało ostatecznie lokaty ex aequo. W tym czasie, dzielenie się miejscem najbardziej upodobał sobie Francuz, Nicolas Dessum. Na 6 startów w MŚ, 4 razy awansował do drugiej serii na skoczni normalnej i 3 razy uzyskiwał notę łączną taką samą jak inny zawodnik. Co więcej, po 1 serii w Thunder Bay zajął ex aequo miejsce 50. Po trzykroć lokatą dzielili się również Adam Małysz, Martin Hoellwarth i Roar Ljokelsoey. Temu ostatniemu, jako jedynemu sztuka ta udała się 3 razy pod rząd.

fot. nordicmag.info
Mistrzostwa świata na skoczni normalnej w czasach przeliczników
Ostatnie mistrzostwa przed erą przeliczników za belki i punktów za wiatr odbyły się w 2009 roku w Libercu. Miała wtedy miejsce sytuacja absolutnie bez precedensu. Adam Małysz, Martin Koch, Daiki Ito i Robert Hrgota wyskakali po 237,5 punktu i we czwórkę uplasowali się na 22 pozycji.
W czasach przeliczników, ilość miejsc ex aequo oczywiście wyraźnie spadła. Tylko raz, w pamiętnym konkursie w Seefeld znalazły się 2 pary skoczków z identycznymi notami łącznymi. Jak wspomniałem wcześniej, żadnej takiej pary nie było w Lahti ’17. W 2015 roku w Falun po raz pierwszy zdarzyło się, że miejscem podczas próby zdobycia mistrzostwa świata na skoczni normalnej podzielili się Polacy. 17 lokatę zajęli do spółki Kamil Stoch i Klemens Murańka.
Trondheim 2025 mamy odhaczone. Pedersen i Franz na 16 miejscu, więc pozostaje nam czekać dwa lata na MŚ w Falun!
Podsumowanie – ex aequo częścią historii
Mistrzostwa świata na skoczni normalnej odbywały się 43 razy (wg. moich założeń). W 8 przypadkach zabrakło zawodników, sklasyfikowanych ex aequo.
Najwyższe miejsca zajmowane wspólnie prezentują się jak na grafice poniżej:

Najbardziej koleżeńskie konkursy zaś następująco:

Spoglądając wstecz na moje dzieło nabieram przekonania, że wykonałem kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty. Jeśli dotrwałeś aż do teraz, masz pełne prawo mówić o sobie „skokoholik”. Pozdrówki!
Dwrs
Share this content:
Opublikuj komentarz